Lucyfer
Główną linią fabularną są więc perypetie Lucyfera i Chloe, ale nie dajcie się zwieść, wszystko jest bardziej zagmatwane, niż mogłoby się wydawać. W końcu Piekło nie może istnieć bez swojego zarządcy, dlatego Amenadiel, anielski brat Lucyfera, zostaje wysłany przez Boga, by sprowadził upadłego anioła tam, gdzie jego miejsce. Sytuacja z Amenadielem jest o tyle ciekawa, że nie dość, że na czas nieobecności Morningstara musi zarządzać Piekłem, to jeszcze nikt nie potrafi uwierzyć w to, że jest jego bratem. W końcu obaj mają różne kolory skóry.Nie jest to jednak jedyna sprawa, co do której wszyscy mają jakieś wątpliwości. Lucyfer opowiada bowiem bez przejęcia każdemu, kto tylko zechce go posłuchać o tym, że jest diabłem. W końcu nie kłamie, prawda? W każdym razie wszyscy przekonują się o jego prawdomówności prędzej czy później, jedyną osobą, która z jakiegoś powodu ma z tym problem, jest Chloe. Trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje, była w końcu świadkiem tego, jak Lucyfer używa swej nadludzkiej siły, a na samym początku, jak sama zauważyła, Morningstar wyszedł ze strzelaniny bez szwanku – a znalazłoby się jeszcze kilka podobnych sytuacji. Chociaż momentami trochę to irytuje, najpewniej to, że detektyw Decker wmawia sobie, że wszystkie te zjawiska mają jakieś racjonalne wytłumaczenie, odegra w fabule jakąś większą rolę. Lucyfer bowiem w końcu mięknie i zdaje sobie sprawę, że w jakiś pokręcony sposób, niekoniecznie romantyczny (chociaż kto wie, czy w końcu do tego nie dojdzie), zależy mu na pani detektyw do tego stopnia, że może uznać ją za przyjaciela.